Rok temu, dzięki decyzji przytłaczającej liczby Krymczan, na
łono ojczyzny wróciły Republika Krymu i miasto Sewastopol. W konstytucji Rosji,
niezwłocznie po referendum, w którym ponad 90% mieszkańców opowiedziało się za
włączeniem w skład Federacji Rosyjskiej dokonano niezbędnych zmian dopisując dwa
nowe podmioty federacji – Republikę Krymu i miasto federalnego znaczenia Sewastopol,
które włączono do nowoutworzonego Krymskiego Okręgu Federalnego. Wszystko
odbyło się bardzo sprawnie - być może w konstytucji Rosji są zostawione wolne
miejsca na wypadek, gdyby trzeba było coś dopisać, albo „utracone” terytoria
zostały z konstytucji ZSRR po prostu wymazane korektorem, który obok Ipada i
Iphona jest niezbędnym atrybutem tutejszych studentów? Dziś nie jest to jednak
istotne gdyż Rosja jak długa i szeroka świętowana <<godowszczynę>>
powrotu Krymu na łono ojczyzny. Najwcześniej tradycyjnie zaczął Władywostok.
Świętowała również Syberia i Jekaterinburg, ale przede wszystkim Moskwa, gdzie
na koncercie mającym miejsce obok Placu Czerwonego bawiło się wg. danych
podanych w publicznej telewizji 110 tysięcy osób. Cały <<miting>>
trwał około 1,5 godziny. Wykonawcy śpiewali po jednej piosence, następnie
prowadzący zagrzewali tłum do okrzyków <<Rassija>>. Kulminacyjnym
momentem było wystąpienie głowy państwa W.W. Putina. Mieliśmy w planach wybrać
się na to wydarzenie, ale niestety, zanim zdążyliśmy wyjechać z domu już się
skończyło, było ono reklamowane jak koncert, a było po prostu politycznym
manifestem.
(Władywostok)
(Jekaterinburg - Nasze Krymskie!)
(Czy decyzja Rosji o przyłączeniu Krymu jest ostateczna i nieodwracalna? - Tak)
(Czy warto w zamian za odwołanie sankcji oddać Krym Ukrainie? - Nie)
Atrakcje związane z rocznicą nie ograniczały się jednak
tylko do <<mitingu>> na <<Wasilewskim Spusku>>. Młodzi
obywatele (organizatorem były młodzieżówka partii Jedna Rosja – Młoda Gwardia)
postanowili uczcić rocznicę w bardzo osobliwy sposób – przejazdem samochodami
przez miasto. Patrząc na ogłoszenie myśleliśmy, że będzie to wyścig ulicami
Moskwy, tym bardziej, że zbiórka uczestników odbywała się na Worobiowych
Wzgórzach, w okolicach MGU czyli Uniwersytetu Moskiewskiego im. Łomonosowa,
które znane jest z tego, że wieczorami pojawiają się tam drifterzy i inni
miłośnicy szybkiej jazdy samochodami. Nie robią sobie nic z policji, która stoi
w okolicy i jeżdżą w kółko na skrzyżowaniach. <<Worobiowe Gory>> to
także jedno z miejsc gdzie można popatrzeć na panoramę Moskwy. Same „góry” są bardzo
wysokie, ale znajdują się one tuż za rzeką w okolicach stadionu na Łużnikach i
ze specjalnie przygotowanego miejsca doskonale widać "Siostry
Stalina" czyli budowle, który przypominają Pałac Kultury i Nauki w
Warszawie i są porozrzucane po centrum Moskwy (w sumie jest ich 7), a także
moskiewskie <<siti>> czyli dzielnicę biurowców.
(Moskwa wieczorową porą)
Korzystając z niezłej pogody wybraliśmy się by zobaczyć czym
jest <<gonka>> zorganizowana przez Młodą Gwardię. Na początek
obejrzeliśmy panoramę miasta z rzeczonych <<Worobiowych Gor>>, a
potem oglądaliśmy przygotowania uczestników do przejazdu. Parkowali oni przy
ulicy na odcinku około dwóch kilometrów, podobno było ok. 300 maszyn, jednak
organizatorzy doliczyli również te, które przyłączyły się po drodze, a zapewne
nie odliczyli tych, które się odłączyły. Na stracie na oko było ok. 100 samochodów.
Trasa przebiegała od Worobiowych Wzgórz do Krymskiego Wału. „Młodzież”, która
się tam zebrała to w około 50% 30 latkowie, dalej po połowie: o 10 lat młodsi i
o 10 lat starsi. Mniej więcej na środku „parkingu” był ustawiony samochód z
którego uczestnicy brali flagi Rosji, Krymu i naklejki na samochody. Na żadnym
z samochodów nie zauważaliśmy flagi DNR czy LNR. Była oczywiście telewizja i
jak powiedział jeden z prezenterów: „Tak jak rok temu przytłaczająca liczba
Krymaczan poparła przyłączenie do Rosji, tak dziś 100% rosyjskiej młodzieży
cieszy się z faktu, że Krym wrócił na łono ojczyzny”.
(Krym i Sewastopol wróciły to ojczystej przystani)
Po 23 samochody ruszyły w kierunku Krymskiego Wału, a my
spokojnie wróciliśmy do akademików. Mam wrażenie, że nie wszystkim Rosjanom
podoba się „odzyskanie” Krymu, ale nigdy nie usłyszałem, że powinni go oddać i
kiedy pytamy ludzi, gdzie po własnym kraju podróżują Rosjanie na wakacje
słyszymy szereg miejsc, a swoją wypowiedź najczęściej kończą zdaniem „no i w
tym roku pewnie też na Krym, bo kryzys…”.