Jakoś tak się składa, że prawie wszystkie wpisy z Rosji dotyczą różnych świąt, rocznic i innych powodów by się weselić. To prawda, dużo odpoczywamy - każde święto narodowe oznacza dla nas 3 dniowy weekend (przypadek, nie reguła) i za każdym razem sposób świętowania przez Rosjan ich <<prazdników>> jest dla nas zadziwiający i interesujący.
<<Dzień Pobiedy>> jest najważniejszym świętem jakie do tej pory mieliśmy okazję przeżyć w Rosji (dla samych Rosjan ważniejszy jest chyba tylko Nowy Rok) i jego świętowanie zrobiło na nas ogromne wrażanie. Nie oceniając stosunku samych Rosjan do Dnia Zwycięstwa zapraszam do obejrzenia filmu.
Rok temu, dzięki decyzji przytłaczającej liczby Krymczan, na
łono ojczyzny wróciły Republika Krymu i miasto Sewastopol. W konstytucji Rosji,
niezwłocznie po referendum, w którym ponad 90% mieszkańców opowiedziało się za
włączeniem w skład Federacji Rosyjskiej dokonano niezbędnych zmian dopisując dwa
nowe podmioty federacji – Republikę Krymu i miasto federalnego znaczenia Sewastopol,
które włączono do nowoutworzonego Krymskiego Okręgu Federalnego. Wszystko
odbyło się bardzo sprawnie - być może w konstytucji Rosji są zostawione wolne
miejsca na wypadek, gdyby trzeba było coś dopisać, albo „utracone” terytoria
zostały z konstytucji ZSRR po prostu wymazane korektorem, który obok Ipada i
Iphona jest niezbędnym atrybutem tutejszych studentów? Dziś nie jest to jednak
istotne gdyż Rosja jak długa i szeroka świętowana <<godowszczynę>>
powrotu Krymu na łono ojczyzny. Najwcześniej tradycyjnie zaczął Władywostok.
Świętowała również Syberia i Jekaterinburg, ale przede wszystkim Moskwa, gdzie
na koncercie mającym miejsce obok Placu Czerwonego bawiło się wg. danych
podanych w publicznej telewizji 110 tysięcy osób. Cały <<miting>>
trwał około 1,5 godziny. Wykonawcy śpiewali po jednej piosence, następnie
prowadzący zagrzewali tłum do okrzyków <<Rassija>>. Kulminacyjnym
momentem było wystąpienie głowy państwa W.W. Putina. Mieliśmy w planach wybrać
się na to wydarzenie, ale niestety, zanim zdążyliśmy wyjechać z domu już się
skończyło, było ono reklamowane jak koncert, a było po prostu politycznym
manifestem.
(Władywostok)
(Jekaterinburg - Nasze Krymskie!)
(Czy decyzja Rosji o przyłączeniu Krymu jest ostateczna i nieodwracalna? - Tak)
(Czy warto w zamian za odwołanie sankcji oddać Krym Ukrainie? - Nie)
Atrakcje związane z rocznicą nie ograniczały się jednak
tylko do <<mitingu>> na <<Wasilewskim Spusku>>. Młodzi
obywatele (organizatorem były młodzieżówka partii Jedna Rosja – Młoda Gwardia)
postanowili uczcić rocznicę w bardzo osobliwy sposób – przejazdem samochodami
przez miasto. Patrząc na ogłoszenie myśleliśmy, że będzie to wyścig ulicami
Moskwy, tym bardziej, że zbiórka uczestników odbywała się na Worobiowych
Wzgórzach, w okolicach MGU czyli Uniwersytetu Moskiewskiego im. Łomonosowa,
które znane jest z tego, że wieczorami pojawiają się tam drifterzy i inni
miłośnicy szybkiej jazdy samochodami. Nie robią sobie nic z policji, która stoi
w okolicy i jeżdżą w kółko na skrzyżowaniach. <<Worobiowe Gory>> to
także jedno z miejsc gdzie można popatrzeć na panoramę Moskwy. Same „góry” są bardzo
wysokie, ale znajdują się one tuż za rzeką w okolicach stadionu na Łużnikach i
ze specjalnie przygotowanego miejsca doskonale widać "Siostry
Stalina" czyli budowle, który przypominają Pałac Kultury i Nauki w
Warszawie i są porozrzucane po centrum Moskwy (w sumie jest ich 7), a także
moskiewskie <<siti>> czyli dzielnicę biurowców.
(Moskwa wieczorową porą)
Korzystając z niezłej pogody wybraliśmy się by zobaczyć czym
jest <<gonka>> zorganizowana przez Młodą Gwardię. Na początek
obejrzeliśmy panoramę miasta z rzeczonych <<Worobiowych Gor>>, a
potem oglądaliśmy przygotowania uczestników do przejazdu. Parkowali oni przy
ulicy na odcinku około dwóch kilometrów, podobno było ok. 300 maszyn, jednak
organizatorzy doliczyli również te, które przyłączyły się po drodze, a zapewne
nie odliczyli tych, które się odłączyły. Na stracie na oko było ok. 100 samochodów.
Trasa przebiegała od Worobiowych Wzgórz do Krymskiego Wału. „Młodzież”, która
się tam zebrała to w około 50% 30 latkowie, dalej po połowie: o 10 lat młodsi i
o 10 lat starsi. Mniej więcej na środku „parkingu” był ustawiony samochód z
którego uczestnicy brali flagi Rosji, Krymu i naklejki na samochody. Na żadnym
z samochodów nie zauważaliśmy flagi DNR czy LNR. Była oczywiście telewizja i
jak powiedział jeden z prezenterów: „Tak jak rok temu przytłaczająca liczba
Krymaczan poparła przyłączenie do Rosji, tak dziś 100% rosyjskiej młodzieży
cieszy się z faktu, że Krym wrócił na łono ojczyzny”.
(Krym i Sewastopol wróciły to ojczystej przystani)
Po 23 samochody ruszyły w kierunku Krymskiego Wału, a my
spokojnie wróciliśmy do akademików. Mam wrażenie, że nie wszystkim Rosjanom
podoba się „odzyskanie” Krymu, ale nigdy nie usłyszałem, że powinni go oddać i
kiedy pytamy ludzi, gdzie po własnym kraju podróżują Rosjanie na wakacje
słyszymy szereg miejsc, a swoją wypowiedź najczęściej kończą zdaniem „no i w
tym roku pewnie też na Krym, bo kryzys…”.
Dzień Obrońcy Ojczyzny obchodzony jest w Rosji 23 lutego. Świętują go także mieszkańcy Białorusi i Kirgistanu. Do niedawna był także obchodzony na Ukrainie jednak w 2014 nowe władze zdecydowały się na zastąpienie tego święta Dniem Obrońcy Ukrainy przypadającym w październiku.
W tym roku 23 lutego wypadł w poniedziałek więc mieliśmy długi weekend, ponieważ jest to dzień ustawowo wolny od pracy. W tym miejscu wspomnę jak wygląda w Rosji dzień wolny. Roboczy tydzień dla wielu Rosjan trwa sześć dni. W sobotę wszystkie urzędy, banki, sklepy są otwarte normalnie, na uczelniach odbywają się zajęcia, na budowach pracują robotnicy (nota bene pracują także w nocy, mimo, że budują parking po środku osiedla i zdarza im się hałasować…). W niedzielę zamykane są niektóre odziały banków czy niektóre urzędy, zajęć na uniwersytetach (wg. naszej wiedzy nie ma), reszta pracuje normalnie. Ogólnie gdyby nie mniejszy ruch na ulicach ciężko by nam było odróżnić niedzielę od każdego innego dnia.
Święto pochodzi oczywiście z czasów radzieckich i do 1993 roku było nazywane Dniem Armii Czerwonej i Marynarki Wojennej. Po rozpadzie ZSRR święto zostało przemianowane na Dzień Obrońcy Ojczyzny. W praktyce tego dnia Rosjanie świętują Dzień Mężczyzny. Jednak dla niektórych Rosjan, mężczyznom jest tylko ten, który służył w armii…, czyli praktycznie każdy. Zasadnicza służba wojskowa trwa rok, a jeżeli zamiast to wojska pójdzie się na studia, należy odsłużyć swoje podczas 6 tygodniowego <<zboru>>, podczas, którego studenci młodzi ludzie uczą się wykorzystywać do czego nauczyli się na uniwersytecie na polu walki, więc inaczej będzie wyglądał <<zbor>> filologów, inaczej fizyków, a jeszcze inaczej inżynierów.
(Takie kartki można kupić w każdym <<Aszanie>>)
Tego dnia w telewizji pokazywane są wszystkie miasta Rosji, od Władywostoku przez Jekaterinburg i Astrachań po Murmańsk. Wszędzie ludzie składają kwiaty pod grobami żołnierzy poległych w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej, czyli w okresie od czerwca 1941 do maja 1945. Czy dla reszty świata ten okres nie wchodzi przypadkiem w czas trwania drugiej wojny światowej? Tak, wchodzi, jednak w ZSRR wojna zaczęła się w momencie kiedy na Związek Radziecki napadły hitlerowskie Niemcy. O 17 września 1939 nikt jakoś nie pamięta… Kilka dni wcześniej prezydent Rosji Władimir Putin (jak jest tu zawsze tytułowany w telewizyjnym dzienniku) odznaczył weteranów, którzy już mają takich odznaczeń bardzo dużo… Na jeszcze więcej przyjdzie im pewnie czekać do 9 maja.
Kulminacyjnym momentem dnia jest <<salut i fajerwerki>>. Zazwyczaj głównym miejscem dla widowiska jest park Zwycięstwa <<Pobiedy>> i Wzgórza Worobiowe <<Worobiowe Gory>>. My zdecydowaliśmy się podziwiać pokaz w Parku Podbiedy.
Park Pobiedy to miejsce poświęcone jak sama nazwa wskazuje (pobieda = zwycięstwo) sukcesowi w wojnie z nazistami. Ponieważ przybyliśmy tam wieczorem nie widzieliśmy parku w pełnej okazałości… czyli gdzie dokładnie prowadzą wyasfaltowane alejki szerokości naszych autostrad i co przysłaniają rzadkie i niskie drzewa. Nad parkiem góruje ogromny obelisk, u którego stóp święty Jerzy zabija smoka. Pomnik jest autorstwa, znanego i lubianego, gruzińskiego rzeźbiarza Zuraba Cereteli. Za pomnikiem znajduje się okazały budynek Muzeum Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, do którego pewnie kiedyś zajdziemy.
(Park Pobiedy)
Salut rozpoczął się punktualnie o 21 czasu moskiewskiego wystrzałem z armat, które stały 50 metrów od nas… Huk był ogłuszający… Nad nami niebo rozjaśniało od wspaniałych fajerwerków, którym akompaniowały kolejne niezapowiedziane wystrzały. Pokaz trwał ok. 10 minut potem wszyscy skierowali swoje kroki do metra i rozjechali się by pić wódkę na stojąco, tak jak piją oficerzy (podobno)…
(Rosjanie uwielbiają fajerwerki, praktycznie codziennie w naszej okolicy słuchać wybuchy)
(Tłum, armaty i równoległy pokaz na Worobiowych Gorach)
Rosja przywitała nas Maślenicą czyli świętem, które
przetrwało jeszcze od czasów pogańskich. Niegdyś świętowano pożegnanie zimy i
witano nadchodzącą wiosnę. Dodam, że nadchodzącą w tym roku wyjątkowo szybko.
Temperatura jest nietypowa jak na koniec lutego czyli ok. +1 stopnia w dzień i
-4 w nocy. Podobno przewyższa ona historyczną średnią na 10 stopni. Mamy
nadzieję, że zima nie odbije sobie tego np. chłodnym majem…
Prawdziwa <<Szyroka Maslenica>> trwa cały
tydzień i każdy dzień jest przeznaczony na inne aktywności, których porządek
jest przekazywany z pokolenia na pokolenie. I tak:
Poniedziałek <<Wstrecza>> W ten
dzień powinno się przygotować kukłę ze słomy – symbol zimy i przywdziać ją w
kobiece ubrania. Następnie postawiać na najwyższą górę w okolicy by nie
przegapiła nadchodzącej wiosny.
Wtorek <<Zaigryszy>> Dziewczęta i
kawalerowie zjeżdżali z górki na sankach, w między czasie odwiedzając się i
flirtując. Był to dzień, w którym młodzi chłopcy mieli sobie wybrać niewiasty.
Środa <<Łakomka>> W ten dzień
zamężne pary, szczególnie nowożeńcy zapraszają do siebie na bliny.
Czwartek <<Razgul>> Był to
najbardziej rozpustny dzień święta. Ludzie jeździli trojką, były organizowane
walki na pięści i oczywiście siedziano za stołem.
Piątek <<Tjoszczyny Wieczorki>> W
ten dzień zięciowie zapraszali teściów i ugaszczali ich blinami.
Sobota <<Zalowkini Pasiedzielki>> W
ten dzień niezamężna niewiasta zapraszała do siebie do domu wszystkich swoich
krewnych. Panny i kawalerowie radowali się, budowali śnieżne twierdze i
odwojowywali je od siebie wzajemnie.
Niedziela <<Prowody>> W ten dzień
palono słomianą kukłę, w dawnych czasach było to prawdziwie przestawianie.
Ważnym elementem tego święta były także bałagany czyli sceny na których
odgrywane były małe sztuki teatralne. Wieczorem wszyscy prosili u siebie
nawzajem o wybaczenie.
(Obraz dawnej maślenicy w Moskwie w filmie "Syberyjski Cyrulik")
Niestety w tygodniu nie
znaleźliśmy czasu by świętować, więc zaczęliśmy w weekend. W sobotę z Kasią
wybraliśmy się w dwa miejsca. Pierwszym z nich był park im. Maksyma Gorkiego
znany między innymi z tego, że w piosence Scorpinsów wiał tam wiatr przemian.
Wysiadając na stacji metro Park
Kultury swoje kroki skierowaliśmy w stronę mostu Kurskiego, którym przeszliśmy
na drugą stronę rzeki gdzie odbywały się maślenicowe imprezy. Z mostu można
zobaczyć robiący ogromne wrażanie pomnik Piotra I, nasze zdziwienie było tym
większe, że nie spodziewaliśmy się go zobaczyć. Kilka dni później
dowiedzieliśmy się, że pierwotnie był to pomnik Krzysztofa Kolumba. Stworzył go
jeden z ulubionych artystów rosyjskich władz, z pochodzenia Gruzin, Zurab
Cereteli. Monumentalną, 86 metrową rzeźbę stworzył on na początku lat 90-tych
starając się bezskutecznie ją sprzedać min. Stanom Zjednoczonym, Hiszpanii i
krajom Ameryki Południowej. Po nieudanych próbach mer Moskwy zdecydował się
odkupić pomnik i jego ustawieniem uświetnić trzechsetlecie rosyjskiej
marynarki. Pomnik nie przypadł do gustu moskwiczanom i nam po bliższym jego
poznaniu również. Oprócz swoich ogromnych rozmiarów, nie imponuje niczym innym
i bardzo psuje atrakcyjną, ścieżkę nad rzeką.
(Pomnik Piotra "Krzysztofa" I "Kolumba)
Ciężko oceniać park zimą jednak
już na pierwszy rzut oka widać, że coś co w Moskwie nazywane jest parkiem to po
polsku asfaltowe uliczki do dookoła których rosną pojedyncze drzewa i
porozrzucane są różnego rodzaju atrakcje. W sobotę główną atrakcją była
maślenica. Nad rzeką poustawiane były straganiki gdzie można było kupić tylko
maślenicowe jedzenie czyli bliny, które w Polsce nazywamy naleśnikami. W zależności
od miejsca jeden blin kosztował od 100 do 250 RUB. W środku zależnie od
preferencji mięso, kapusta, ser z ziemniakami, ziemniaki, ikra, lub na słodko.
Tradycyjnym napitkiem jest miedawucha czyli napój alkoholowy (ok. 5%), który
można pić na zimno lub na ciepło. Jest bardzo słodki, jednak smak miodu, który
sugeruje nazwa jest prawie niewyczuwalny.
(Kasia i miedawucha)
(Stoiska z blinami i innymi cudami)
Maślenica to przede wszystkim
zabawa. Po nabrzeżu chodziły przebrane postacie i zabawiały gości, był konkurs
siłaczy, w którym nawet publiczność mogła wygrać. Wystarczyło podnieść jedną
ręką ważcy 150 kg hantel i już było się bogatszym o 120 000 RUB. Dookoła
było także dużo stoisk z <<master klasami>>, gdzie można było się
nauczyć np. robić czuczele, czyli kukłę do spalenia czy gwoździe starodawną
metodą.
(Atrakcje w parku Gorkowo)
(
Zimną w Parku Gorkiego znajduje
się także największe lodowisko w Europie. W Moskwie nie potrzeby jest system
sztucznego zamrażania czy inne technologiczne cuda. Asfaltowe alejki są więc
zalewane wodą, dookoła ustawiane bandy, porozwieszane światełka, a także zbudowana
specjalna platforma widokowa i tym sposobem mamy bardzo przyjemne miejsce.
Tydzień później wraz ze znajomymi Rosjankami wybraliśmy się poślizgać. Mimo
dodatniej temperatury w dzień lodowisko nadal działało. Wejście w najdroższej
porze dnia czyli od 18 w piątek kosztuje 500 RUB. W cenę wliczona jest jazda
bez limitu, a także wypożyczenie łyżew.
(Jedyne zdjęcie gdzie pewnie stoję :))
(Widok z platformy widokowej)
(Brama do parku Gorkowo)
Kolejnym punktem na naszej
maślenicowej mapie było WDNH czyli <<Wystawka Dostiżeni Narodnowo
Hazjastwa>> dosłownie „Wystawa Osiągnieć Gospodarki Narodowej” przekładają
z komunistycznego na nasze „Międzynarodowe Targi Poznańskie”, ale dla republik
Związku Radzieckiego. Każdy pawilon na wystawie został nazwany od branży,
produkty której wystawiał: chemia, elektronika, energetyka, kosmos, transport, itp.
Wystawiały się tu także poszczególne republiki i do dziś możemy znaleźć pawilony
Armenii, Białorusi itd. Czasy się zmieniają a Rosji obszarów, które trzeba
narodowi pokazać nie ubywa… My trafiliśmy na ciekawy pokazów tańców z Abchazji, połączony
z możliwością spróbowania jedzenia z tego (rosyjskiego?, gruzińskiego?, niepodległego?)
regionu. Przez wiele lat najlepsze osiągnięcia gospodarki narodowej były
prezentowane na tej wystawie. Przyjazd tu był uważany za wielki honor.
(Architektura WDNH i herby republik wchodzących w skład ZSRR)
(Zapraszamy do Abchazji!)
Tu impreza maślenicowa przebiegała
podobnie jak w Parku Gorkowo czyli zabawy, bliny, przebierańcy. Dalej
znajdowało się również lodowisko, według niektórych źródeł większe od tego w
Parku Gorkowo. A jeszcze dalej <<rakieta-nosiciel Sojuz>> i …
Muzeum Otwarcia Olimpiady W Soczi. W środku można znaleźć wszystko co było
użyte podczas ceremonii otwarcia igrzysk min. ogromną <<Trojkę>>
czyli trzy mechaniczne konie i wszystkie czerwone elementy techniczne, które
wzięły udział w wydarzeniu. Przyjrzenie się z bliska jakości wykonania
konstrukcji i ogromowi pracy włożonemu w ich przygotowanie budzi podziw i prosi
o ponowne obejrzenie widowiska.
(Jeszcze wrócimy do WDNH na wystawę <<kosmicznej jedy>>)
(Muzeum Ceremonii Otwarcia Olimpiady w Soczi)
Trzeci maślenicowy przystanek
odwiedziliśmy w niedzielę. Był to Ismailowskij Park. Impreza w tym miejscu była
rekomendowana w gazecie. Podobno miał tam być prawdziwy rosyjski niedźwiedź, z
którym można było zrobić sobie selfe. Niestety na miejscu okazało się, że jest
to zdecydowanie najgorsze świętowanie jakie widzieliśmy w ciągu maślenicowych
dni… ale na szczęście Rosjanie nie pozwolą aby się człowiek nudził i przywołali
do życia „starą ruską tradycję” <kulacznego boju> czyli walki na pięści.
(Niedobre bliny w Ismajlowskim parku)
(Celem boju jest przetoczenie piłki za linię po stronie przeciwnika)
Spalenia maślenicowej kukły w
niedzielny wieczór nie doczekaliśmy, jednak święto blin bardzo nam się
spodobało. Zobaczyliśmy, że zimą również można się dobrze bawić i cieszyć.
Rosjanie lubią zimę, jest to niejako część ich kultury, tożsamości, ponieważ
nie raz pomagała im w najcięższych dla narodu momentach.