środa, 16 listopada 2011

Istanbul

Kolejny wpis dotyczyć będzie największego miasta w Turcji i jednego z największych miast świata - Stambułu. W byłem tam dwa razy (7-10.10.2011 oraz  5-12.11.2011) w sumie spędziłem tam 10 dni. Niektórzy powiedzą: "pss 10 dni. Co on o nim wie?" i chyba mają rację. Takich wielkich miast nie sposób poznać nigdy, a kilka dni może sprawić, że chociaż poczujemy jego specyficzny klimat. Nie opiszę tu swojej dokładnej trasy zwiedzania, gdyż nie ma to sensu. Postaram się natomiast udzielić kilku, mam nadzieję praktycznych rad dla tych którzy chcą spenetrować to specyficzne miasto - położone na dwóch kontynentach i o populacji wielkości 1/3 naszego kraju.

I Çok kalabalık

Po turecku oznacza to duży korek. A jak spytasz Turka co myśli o Stambule to odpowie, że piękne miasto ale bardzo zakorkowane ... i mają rację. O ile dopóki jesteśmy po europejskiej stronie, mamy do dyspozycji tramwaje i metro nie jest to takie uciążliwe, jednak jeżeli musimy skorzystać z autobusu to dają się one we znaki. Dlatego polecam, w miarę możliwości korzystanie ze promów, metra i tramwaju a nawet własnych dwóch nóg.

II Wjazd i wyjazd z miasta

Pierwszy raz do Stambułu wjeżdżałem pociągiem z Ankary. Pociąg jedzie bardzo powoli, wydaje się, że wogóle mu się nie spieszy, aczkolwiek jest bardzo wygodny, niestety nie dojedża na europejską stronę, jednak mamy możliwość aby wysiąść na słynnym dwrocu Haydarpaşa.

(Haydarpaşa - widok od strony Morza Marmara)


Nie daleko dworca znajduje się przystań promowa Kadıköy skąd kursują promy na europejską część miasta. Rejs trwa około 30 minut.

Drugi raz wjechałem autobusem, było wcześnie rano więc most łączący brzegi miasta nie był zakorkowany. Ostatnim przystankiem był wieki dworzec autobusowy zwany Bayrampaşa lub Esenler lub Büyük İstanbul Otogarı. Na stronach tureckich przewoźników pojawiają się wszystkie trzy nazwy. Dworzec jest dość dobrze skomunikowany z resztą miasta za pomocą metra i tramwaju.

Wyjeżdżałem ze Stambułu tylko autobusem jednak mimo tego ,że pora dnia byłam podobna moje doświadczenia są zupełnie inne. Pierwszy raz skorzystałem z dworca na azjatyckiej stronie - Harem Otogar i ... zaskakująco szybko wyjechałem z miasta. Nie zdążyłem nawet dobrze poznać co oferuje mi autobusowy monitorek, a już byliśmy poza miastem. 

Drugi raz nie był już taki udany. Mimo ,że wsiadłem do autobusu od razu po przybyciu na dworzec, w tym wypadku Bayrampaşa, wyjazd trwał około 2,5 godziny! Korek przed mostem był tak ogromny, że po przebudzeniu się z 45 minutowej drzemki byliśmy w tym samym miejscu co przed zaśnięciem! Pewnie dlatego, aż do dworca Harem autobus był prawie pusty i dopiero tam wypełnił się Turkami. 

Moja rada brzmi więc aby wsiadać na Haremie, tym bardziej ze bilet jest o 5TL tańszy a dworzec jest dobrze skomunikowany z resztą miasta.

III Lotnisko i dworzec - Sultanhamet

Sprawa, jak na Stambuł, jest bardzo prosta. Dworzec (Bayrampaşa) i lotnisko (Atatürk Havalimanı - to po europejskiej stronie) są skomunikowane z najważniejszymi punktami miasta za pomocą metra i tramwaju. 

Po przylocie do Turcji musimy swoje odstać w kolejce po wizę i bagaż, następnie podążamy za znakami, które kierują nas do metra (właściwie nie da się zgubić, mimo ,że lotnisko jest ogromne). Kupujemy żetony w żetonomacie. Aby dotrzeć na Sultanahmet będziemy potrzebować dwóch żetonów na Taksim trzech.

(żetonomat)

Przechodzimy przez bramki i wsiadamy do metra. Nie ma możliwości aby źle wsiąść gdyż tu kolejka rozpoczyna swój bieg. Teraz mamy wybór: przesiąść się w tramwaj na przystanku Zeytinburnu, przejście jest wygodne (tzn. jeżeli mamy dużo toreb to warto zmienić pojazd już teraz, jednak jazda tramwajem oznacza stanie i dłuższą jazdę niż opcja druga). Wybieramy tramwaj w stronę Kabataş. Inna możliwość to pojechać metrem do końca trasy czyli do Aksaray i tam przejść dość spory kawałek, który dodatkowo usiany jest niedogodnościami w postaci schodów (żadne z nich nie są ruchome), jednak trasa jest dobrze oznaczona i prowadzi do przystanku tramwajowego o nazwie Yusufpaşa. Tu również wybieramy linię jadącą na Kabataş.
Linia Havalimanı-Aksaray jedzie także przez dworzec (przytstanek Otogar), więc jadąc z dworca oczywiście w stronę Aksaray musimy się przesiąść sposobem numer dwa.

(Sultanahmet i tramwaj w stronę lotniska i dworca)

Z Yusufpaşa jest już nie daleko do interesującego nas punktu czyli Sultanahmet (dzielnica ze słynnym Błękitnym Meczetem i Hagią Sofią). Podobno jest tam wiele tanich hoteli, niestety ja tam takich nie znalazłem. Jadąc tramwajem do końca wysiadamy na Kabataş a stamtąd używając śmiesznego malutkiego metra (podobno jedna z najstarszych linii na świecie) kursującego w tą i z powrotem możemy dotrzeć do placu Taksim. Metro jest dobrze oznaczone jednak brakuje znaków w języku angielskim więc podpowiadam Taksim Meydanı oznacza Taksim Square czyli plac Taksim i tymi znakami należy się kierować aby wyjść na tymże placu.

(w Turcji nie obowiązuje zasada najpierw się wychodzi a potem wchodzi)

IV Jedzonko

Ze Stambułem kojarzy mi się kilka dość specyficznych rzeczy do jedzenia. Według mnie należy koniecznie ich spróbować będąc w tym mieście.

Taksim Islak Hamburger
To pierwsza rzecz po jaką powinniśmy kierować swoje kroki będąc na placu Taksim. Zaraz przy wejściu na Istiklal Caddesi są trzy bary z kebapem które oferują także to cudo. Kosztuje ono 2TL i zjedzenie dwóch pozwala na zaspokojenie małego głodu. Z tureckiego "islak" oznacza mokry i taki też jest burger. Według mnie smakuje jak bardzo wilgotny cheeseburger z Mc Donald`s. Swój smak zawdzięcza zdaje się sosowi który jest ... hmm ostro-pomidorowy? Ciężko znaleźć coś podobnego. Polecam spróbować i ocenić samemu!

(burgery w specjalnym piecu)
zdjęcie z internetu

Kasztany
Podobno należy je jeść w Paryżu, jednak jeszcze tam nie byłem i mi kojarzą się ze Stambułem. Można je kupić prawie na każdym kroku i kosztują ok. 4TL za 100 gram czyli torebkę, która wystarczy na spróbowanie dla dwóch osób. Osobiście uważam, że smakują jak krzyżówka orzecha i ziemniaka czyli nic specjalnego, jednak moim towarzyszom bardzo zasmakowały.

 (kasztan z torebki)

Balık ekmek 
To jest mój faworyt! Jednak należy dobrze trafić. Balık to po turecku ryba, natomiast ekmek to chleb czyli ryba w chlebie z dodatkiem sałaty i cebuli. W popularnym miejscu, pod mostem Galata, a właściwie obok, można kupić ekmeka prosto z kolorowo oświetlonej łodzi za 5TL. Klimacik jest godny, jednak rybka nie taka dobra ... Chociaż fajnie to wygląda kiedy facet na łodzi która buja się jak podczas sztormu, patroszy rybę jednym ruchem ręki. Po naprawdę dobrego balık ekmeka należy się w okolice Grand Bazaru. Od przystanku Beyazid należy skręcić nie w stronę bazaru tylko w drugą. Trzeba iść w stronę morza ulicą z Burger Kingiem.

 (tak wygląda ta ulica)

Ulica nie jest zachęcająca jednak należy cały czas iść prosto aż dojdziemy to ruchliwej i dużej ulicy. Tam trzeba skręcić w lewo i już widzimy bazar rybny, gdzie można kupić rybkę prosto z morza a także zjeść super balık ekmeka i to za 4TL. Tu nie czuć masowej produkcji ... wszystko jest jak należy i bardzo smaczne. 

Kumpir
Pieczony ziemniak wypełniony wszystkim co fabryka dała (min. ogórek konserwowy, oliwki, sałatka, parówki itd.) Jednak przed upchnięciem tam tego wszystkiego kucharz-sprzedawca kroi ziemniaka na pół i jego wnętrze miesza z  masłem i serem, a dopiero na wierzch daje wyżej wymienioną resztę. Jest to bardzo ciekawy pomysł, prosty a jednocześnie genialny. Najlepsze i najbardziej klimatyczne miejsce na zjedzenie kumpira to okolice mostu Bosforskiego. Aby do niego dotrzeć należy iść cały czas prosto wzdłuż głównej ulicy od stacji tramwaju Kabataş. Po drodze mijamy Pałac Dolmabahçe, stadion Beşiktaşu i kilka luksusowych hoteli. Droga może się trochę dłużyć, ale warto bo kumpir jest ogromny, ale niestety stosunkowo drogi - 10TL za porcję, która może starczyć nawet dla dwóch osób.

V Chłodna kalkulacja

Niestety bez MuzeKart (którą opisałem we wpisie o Pamukkale) zwiedzanie Stambułu jest trudne i kosztowne. Wstępy są drogie, kolejki długie i dodatkowo irytują inne ceny dla Turków, a inne dla yabanci (obcokrajowców). Jeżeli zostaniemy postawieni przed wyborem gdzie pójść a gdzie nie postaram się tą trudną decyzję ułatwić.

Błękitny Meczet jest darmowy więc trzeba korzystać, aczkolwiek w środku jak na meczet nic specjalnego, z zewnątrz prezentuje się dużo lepiej.




(Błękitny Meczet)




(wnętrze Błękitnego Meczetu)


Hagia Sofia kosztuje 20TL i jest tam zwiedzania na około 20 minut. Jednak wnętrze jest naprawdę fascynujące i rzeczywiście pokazuje historię tego miejsca.





(fasadę Hagii Sofii zna chyba każdy z książek do historii ...)

Pałac Topkapı również kosztuje 20TL i obejrzenie wszystkiego zajmuje dużo więcej czasu. Mi się tam bardzo podobało: ładne widoczki na obydwa brzegi Stambułu, ładne eksponaty i "sułtańska" atmosfera.





(udziela mi się sułtańska atmosfera ...)

Pałac Dolmabahçe. Tu nawet MuzeKart nie pomoże ... trzeba kupić bilet. Na szczęście dla studentów to tylko 5TL. Na wejście to pałacu trzeba dodatkowo czekać, gdyż każde wejście musi się odbyć z przewodnikiem, który raczej nie powie nam nic oprócz podstawowych informacji. Wycieczki odbywają się po angielsku i turecku. Warto wejść by przekonać się ,że ludzie 200 lat temu żyli, wbrew pozorom, dość podobnie do nas ... jeżeli byli sułtanami. Dodatkową atrakcją jest ładny ogród.


(niestety w środku nie można robić zdjęć)


(ogród)

Wieża Galata. Tu także karta nie działa a dodatkowo cena dla obcokrajowców i Turków jest inna - odpowiednio 11 i 5,5TL. Próbowałem zagadać po Turecku, niestety nic to nie dało, moje jasne włosy i oczy były niepodważalnym dowodem, że jestem yabanci. Podobno jest to najstarsza na świecie wieża udostępniona zwiedzającym, jednak jej wnętrze tego nie potwierdza i na górę jesteśmy wwożeni windą ... Widok w nocy był bardzo miły. Meczety i mosty są ładnie oświetlone, jednak cała wizyta trwa około 10 minut.


(to odstające to Wieża Galata - widok z Pałacu Topkapı) 

Wyspy Książęce. Trzeba na nie popłynąć promem. My wybraliśmy przystań Kabataş, ale jestem prawie pewny, że promy kursują także z Eminönü. Bilet kosztuje 4TL, a rejs trwa prawie 2 godziny. Rejs jest fajnym przeżyciem samym w sobie. Można zabrać ze sobą chleb, żeby pokarmić bardzo cwane ptactwo. Wysiedliśmy na ostatnim przystanku promu (nie była to jakaś przemyślana decyzja, po prostu najwięcej ludzi tam wysiadało) Na wyspach nie ma samochodów. W zamian można wypożyczyć sobie rower lub przejechać się bryczką. My zdecydowaliśmy się wejść pieszo pod górkę, okolica nie powalała (delikatnie mówiąc).



(takie domki mijaliśmy po drodze)

Jednak warto dojść na samą górę gdyż wtedy widok na morze jest naprawdę niesamowity! Trafiliśmy akurat na zachód Słońca więc zdecydowanie opłaciło się wdrapać na szczyt. Kiedy schodziliśmy z góry zrobiło się ciemno więc w oczekiwaniu na prom wypiliśmy (najgorszą w Turcji) gorącą czekoladę. Jeżeli mamy w Stambule więcej czasu myślę ,że warto poświęcić jeden dzień właśnie na wyspy.


(Zachód Słońca - widok z Wysp Książęcych)

Miniaturk czyli miniaturowa Turcja, wydaje mi się ,że większą atrakcją jest również mały tor gokartowy znajdujący się obok. Nie ma tam według mnie nic fajnego i nie ma powodu by tracić masę czasu na dojazd i 5TL.


(z miniatürkowymi posągami z Nemrut)

Bazary (Grand i Przypraw) są to pozycje darmowe, o ile nie damy się skusić oferowanymi towarami i nie ulegniemy namową bardzo miłych sprzedawców.



(handlarze mówią w prawie wszytskich językach świata)

Oczywiście nie będę tu pisał ,że warto odwiedzić Stambuł bo to oczywiste, chociaż z pewnością znajdą się ludzie, którym nie przypadnie on do gustu gdyż podobnie jak ja spodziewali się czegoś troszeczkę innego, jednak mimo tego ,że nie jest takim jakim go sobie wyobrażałem to jest równie wspaniały i klimatyczny a przecież w zwiedzaniu miast chyba najbardziej o to chodzi.


(Istanbul)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz